niedziela, 30 września 2012

59

Moszczę się w Twych ramionach
niczym ptak
w uwitym samodzielnie gnieździe.
Oplatasz mnie lotaryńskim krzyżem ludzkiego ciała,
zasupłanego tak,
że uniemożliwiającego szczegółowe rozróżnianie.
Zakleszczone wargi
zdają się zrastać.
Ale przecież to nie ja,
nie ja Ciebie wymyśliłem,
nie ja wymyśliłem nas,
nas oboje, tutaj, teraz, tak!
Proszę, pozwól mi
zostać chwilkę dłużej.
Powiedzieć "Kocham Cię"
delikatniej niż zazwyczaj.
Objąć Cię dłońmi
coraz mniejszymi, a zarazem
dotkliwiej dotykającymi.
Tak bardzo chciałbym móc
mieć Ciebie na zazwyczaj.
Dobra zjawo, duchu-
nie odchodź.
Omam mnie bardziej,
daj zatracić się w swym nieistnieniu.
Daj mi odrodzić się w rozkoszy,
umrzeć z samotności
i odrodzić się na nowo.

środa, 26 września 2012

58

Ocieramy się o nią każdego dnia:
w tramwaju, na ulicy, w pracy i na spacerze.
Towarzyszy nam jak pies
przy sprzątaniu samochodu, przy robieniu zakupów,
przy wymianie żarówki w lampce oraz przygotowywaniu obiadu
dla większej grupy zaproszonych wcześniej gości.
Jest obecna w każdym zapalanym papierosie,
przejeżdżającym szybko samochodzie, kolejnym wypijanym kieliszku wina.
Od zawsze zwolenniczka krojenia cebuli nożem ostrzejszym niż inne,
skakania z nieotwierającym się spadochronem, czy nawet latania samolotem.
Bo szybciej, bardziej efektownie
i nie każdy może sobie na to pozwolić.
Ulubienica mostów, sznurów i żyletek.
Pigułek na sen,
spożywanych w dawce nieprzepisanej przez lekarza specjalistę
i popijanych ni wodą, ni herbatą.
Lubi, jak się o niej mówi, że jest wielka i wszechmocna.
Zapewniam Was wszystkich- nie jest.
Jest przegraną już na starcie bezsensownego biegu.
Ze strachu
nie jest w stanie opuścić nas choćby na krok.
Byłby to na nią wyrok,
a przecież tylko nasz świat nie tak się dla niej układa.



poniedziałek, 24 września 2012

57

pragnę
zbyt silnie
nader intensywnie
za szybko
czuć
kochać
żyć
chwytam życie w ramiona i obejmuję je tak mocno
aż mam przy sobie śmierć

poniedziałek, 17 września 2012

56

gdybym tylko pamiętał jego adres
wysłałbym list
usiadłbym przy biurku i chwiejnie
zapisywałbym kolejne litery na wyblakłej już kartce
opisałbym niezbyt dokładnie
kształt ogrodu
kolejność ziół na parapecie w kuchni
miękkość bałaganu poduszek
ciepło wspólnego koca
blask księżyca
kłęby dymu na balkonie
chłód dłoni
ogień w kominku
deszcze i za małe parasole
igły wbijające się w nagie stopy
promienie słońca tańczące w szkłach okularów
i na rozgrzanej szyi
twarz pogrążoną w głębokim śnie
i uśmiech o poranku
pocałunki oraz klucze
zgubione w pośpiechu

jaskółki
które zapomniały uciec przed zimą
i zmarły

poniedziałek, 10 września 2012

55

było to niczym przeciągły sen
choć nie czułem się jakbym śnił
wszystko odczuwałem trzy razy mocniej
w jednej relacji zamknięte pół roku
rozpoczęte na nowo i stracone wraz z jej końcem
skradzione cząsteczki mnie
nigdy nie powrócą na swoje nieistniejące już miejsce
będą krążyć bez pamięci w niebycie
jako wspomnienie kilku miesięcy
skondensowanych w jeden niekończący się dzień
łączący słońce i księżyc w parę
którą normalnie nigdy by się nie stały
fizyczne przywiązanie
chwilowo silniejsze niż jakakolwiek inna więź
klaustrofobiczna klatka myśli uczuć i działań
możliwa do stłuczenia jedynie od zewnątrz
wpadasz więc z klatki w klatkę
wszystko na tym świecie
nas w jakiś sposób ogranicza
na zawsze

niedziela, 9 września 2012

54

nie mam komu
przynosić kwiatów i kłaść ich w pośpiechu na nocnej szafce
nie mam obok kogo
chodzić na długie spacery i chować się pod drzewem w czasie jesiennej mżawki
nie mam dla kogo
śpiewać wieczorami i niezgrabnie tańczyć
nie mam przy kim
przeżywać moich małych rozterek i ukrywać się pod kocem
nie mam kogo
całować namiętnie i bezwstydnie dotykać
nie mam z kim
kochać się przez pół nocy i przez drugie pół nie pozwalać sobie nawzajem zasnąć
nie mam przed kim
nie mieć sekretów i zupełnie nie czuć niewinnego wstydu
nie mam o kim
opowiadać znajomym i rozmyślać w łóżku
nie mam za kim
chować się od czasu do czasu i tęsknić za każdym razem
nie mam na kim
wieszać wszystkich swoich niekończących się opowieści

nie mogę
uświadamiać sobie codziennie jak bardzo kogoś kocham
i jak bardzo znaczy dla mnie wszystko

nie szukam
po prostu jestem

53

to tak jakby
ktoś nagle zamknął cię w przeszklonej klatce
i postawił ją w samym środku ogromnego tłumu
ludzie o wykrzywionych twarzach krzyczą i wytykają cię palcami
nie masz gdzie się schować
siadasz i
zamykasz się w sobie
z klaustrofobicznym poczuciem
że nikt już tutaj na ciebie nie czeka
jesteś więźniem
klatką w klatce
pułapką w pułapce
niechybnie umrzesz

sobota, 1 września 2012

52

Zapalam świece. W pokoju koła zatacza dym z tlących się pręcików waniliowego kadzidła. Mojego ulubionego. Siedzisz na łóżku. Mrugasz do mnie. Jestem pijany, widzisz to dokładnie. Oboje jesteśmy. Liczne kieliszki wina opróżnialiśmy niemal jednocześnie. Jest duszno, a woń wanilii połączona z mnóstwem dymu papierosowego przyprawia o delikatne zawroty głowy. Podchodzę do Ciebie. Powoli i z precyzją chirurga zdejmujesz ze mnie lepiące się do skóry ubrania. Stopniowo odsłaniasz kolejne partie mojego ciała. Cały czas patrzysz mi w oczy. Za każdą odsłoniętą częścią idzie kilka czułych pocałunków, opadających na mnie zupełnie bezwstydnie i miękko. Kiedy ceremonia dobiega końca, stoję przed Tobą zupełnie nago. Możesz przyjrzeć się uważnie i z rozwagą całej mojej fizyczności. Możesz zbadać centymetr po centymetrze kolejne elementy układanki zwanej ciałem ludzkim. Tym razem moim. Wstając, gestem każesz mi zająć swoje miejsce. To moja kolej. Ja jednak, zamiast zrobić to tak jak Ty, po prostu ściągam z Ciebie wszystko co masz na sobie. Siadasz mi na udach, kładziesz dłonie na ramionach i zaczynasz namiętnie mnie całować, przy okazji wodząc palcami od góry do dołu po całym moim rozpalonym ciele. Podnoszę się, biorę Cię na ręce. Zastygamy na chwilę w tej pozycji. Układam Cię na rozbałaganionej pościeli. Przychodzi mi na myśl, że jesteś w tej ulotnej chwili uosobieniem miłości, że cały ten moment jest cielesną i czystą namiętnością. Przyciągasz mnie ramionami do siebie, niemal prosząc spojrzeniem o bliskość. Wtulam się, odczuwając Twoją obecność każdym ze zmysłów. Oplatam Cię nogami i rękami. Z głośników dopływa do nas cicha muzyka, do której ciała, złączone w jedno, wykonują niemy taniec. Poduszki razem z kołdrą spadają na podłogę. Słychać nasze przyspieszone oddechy, bicie dwóch serc. Kochamy się jakby był to nasz ostatni raz. Jakby jutro miało nadejść spodziewane od dawna rozstanie. Jakby ta noc miała się nigdy nie powtórzyć. Podtapiamy się nawzajem falami pocałunków, przytuleń i pieszczot. Jest w tej czułości coś niemal brutalnego. Dogasające świece ustępują miejsca pierwszym promieniom słońca. Leżymy już tylko naprzeciw siebie, patrząc sobie prosto w oczy. Z czułością gładzę Cię po nagim barku. Nagle podnosisz się, sięgasz po paczkę. Wyciągasz ją w moim kierunku wraz z palącą się świecą. W milczeniu wypalamy ostatniego papierosa tego dnia. Usypiamy w swoich ramionach, otuleni i zakochani. Upojeni.