poniedziałek, 16 lipca 2012

44


Myślałem o nim niemalże przez całą drogę powrotną do domu. Owy stan znikał jedynie wtedy, gdy z głową wspartą o zieloną poduszkę usypiałem przy szybie. To dziwne, bo przecież zdawać by się mogło, że jest to uczucie trochę już przedawnione. Opadłe na dno, odrzucone w kąt, przykryte siecią kolejnych wrażeń. Może to dlatego, że czułem się, z nieznanego powodu, jak w jego rodzinnych stronach, w których nigdy przecież z nim nie byłem. Tak, to na pewno dlatego. To na pewno dlatego teraz nie mogę sobie znaleźć miejsca. Widzisz, jednak potwierdza się moje dawne stwierdzenie. Uczucia nie znikają, a zwłaszcza te najsilniejsze. Potrafią jedynie schować się w najciemniejszych zakamarkach i najgłębszych czeluściach naszego nigdy do końca niezbadanego, metafizycznego serca. Jeśli kocham, naprawdę kocham Cię dziś, na łożu śmierci będę mógł powiedzieć, że kocham, naprawdę kocham Cię nadal. To nigdy nie znika z nas w całości.
Jestem z powrotem w domu. W miejscu, do którego jakąś częścią siebie będę należał już zawsze. Są to te aspekty życia na Ziemi, których, powiedziałbym na szczęście, nie zostało nam dane samemu wybierać. I to jest piękne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz