jest bardzo głośno
słońce pali mnie okropnie
i krople potu występują na moim czole
stoję na szubienicy
gdzieś za plecami słyszę przyciszone głosy ludzi
ptak śpiewa na gałęzi
właśnie otwierają piekarnię
kilka kobiet już czeka
w oddali widzę most
na nim dwoje zakochanych
wymienia namiętne pocałunki
i za ręce się trzyma
przy drewnianym podeście
stoi kobieta w czarnym płaszczu
szlocha niemiłosiernie
chyba ją kiedyś znałam
ja też zaczynam płakać
obejmuję ją serdecznie
wątłym uściskiem
dwojga chudych ramion
to już czas, mówi ktoś za mną
na szyję zakładają mi grubą pętlę
całkiem kształtną
już tylko stołek i tyle, po krzyku
gdzieś w oddali słyszę płacz i śmiech
jakiś chłopiec spadł z roweru
a drugi się z niego naigrywa
odwracam głowę i widzę dwie nieświadome twarze
z komina leci dym
woda w rzece biegnie nieprzerwanie
huśtawka niczym wahadło kołyszę się jeszcze
płyną chmury
to już czas, mówi ktoś za mną
jeszcze tylko ostatni raz dotykam palcami stołka
patrzę na fałszującego ptaka i kobietę w czerni
coby nie zapomnieć
zamykam oczy
nagle wiszę już w powietrzu i trochę wierzgam nogami
nareszcie możesz latać
głupia
i już
umarłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz